Przedwojennej Legnicy już nie ma. Tu odbudowujemy ją wirtualnie. Chodzimy jej ulicami, poznajemy ludzi, ich codzienność, pracę i pasje. Bez polityki, bez uprzedzeń. Z miłości do miasta.

 
   
 
   


Szukaj w serwisie
Sprawdź nazwę ulicy
 
 


Fundacja Historyczna Liegnitz.pl

o Fundacji

Kategorie

Historia miasta
Katalog firm
Miejsca
Legniczanie
Galeria
Źródła

Nasz serwis

geneza regulamin pliki cookie (nowe zasady) mapa serwisu kontakt
« strona główna

Aktualności na forum

18.11.2022, Kefir:
Re: Sztuka cmentarna
Całą serię zdjęć legnickiego cmentarza wykonaną przez Krafta znajdziemy pod...

17.11.2022, Kefir:
Re: Sztuka cmentarna
Henry Kraft to mało znana nam postać naszego miasta. Człowiek wykształcony...

18.10.2022, Kefir:
Re: Sztuka cmentarna
Przykładowy grób na cmentarzu leśnym .Nasadzenia komunalne. Główny ogrodnik...

Zaloguj się do forum:

login:
hasło:

lub załóż konto


Nasi przyjaciele

 

Franciszek Liszt w Legnicy

Franciszek Liszt (1811-1886), był jednym z najwybitniejszych kompozytorów i pianistów XIX w. Już za życia, jak żaden inny pianista epoki romantyzmu stał się legendarnym wirtuozem. Każdy jego przyjazd budził wielką sensację. Nie tylko wprawiał w zachwyt swoimi recitalami i improwizacjami, ale także wzbudzał zainteresowanie ze względu na swój wygląd, sposób bycia i pozy, jakie lubił przyjmować. Po jego występach powstawało wiele anegdot, wspomnień, listów, a nawet wiersze.
31-letni Liszt przyjechał do Legnicy po koncertach we Wrocławiu, 6 lutego 1843 r. Niemal natychmiast po przyjeździe zapragnął obejrzeć najlepsze organy w mieście. W kościele św. Piotra i Pawła zasiadł do instrumentu i swoim zwyczajem rozpoczął improwizację. Nieplanowany koncert trwał przeszło godzinę. Wieczorem zagrał swój solowy recital w Teatrze Miejskim. Koncert Liszta w Legnicy doszedł do skutku dzięki przedstawicielom legnickiego magistratu. Podczas pobytu mistrza we Wrocławiu, przez kilka dni nachodzili go i w końcu namówili na występ w legnickim teatrze. O tym jak ważne było to wydarzenie w życiu kulturalnym i towarzyskim miasta, świadczy fakt, że w dniu koncertu w miejscowych hotelach i zajazdach nie było wolnych miejsc. Przyjazd słynnego wirtuoza wzbudził tak ogromne zainteresowanie, że do Legnicy przyjeżdżali kantorzy i organiści z odległych miejscowości.
Organizatorzy koncertu zrobili wszystko, aby to niezwykłe wydarzenie muzyczne zostało przygotowane idealnie. Sala dopiero co otwartego Teatru Miejskiego została dostosowana do wszelkich potrzeb pianisty. Wystrój brązowo-złoty niemal idealnie stopił się z ulubionymi kolorami mistrza, który zawsze występował w brązowych strojach. Z Wrocławia sprowadzono dwa fortepiany. Sam teatr wywarł ogromne wrażenie na pianiście. Mimo bardzo wysokich cen biletów, sala zapełniona była do ostatniego miejsca. Bilet w loży kosztował 1 talar i 20 srebrnych groszy. Liszt zagrał w Legnicy m.in. Uwerturę do opery „Wilhelm Tell” Rossiniego-Liszta, własny utwór Grand galop chromatique czy Erlkönig Schuberta-Liszta Entuzjastyczne przyjęcie przez publiczność, zaowocowało jeszcze dwoma przyjazdami Liszta do Legnicy. 14 lutego w teatrze miał miejsce kolejny koncert, tym razem z udziałem znakomitej orkiestry Benjamina Bilsego. Tym razem w Legnicy zabrzmiały m.in. I część oraz Andante i Finale „Koncertu op. 37” Ludwiga von Beethovena, „Mazurka” Fryderyka Chopina i reminiscencje z opery „Wesele Figara” W.A. Mozarta. Bilse, dyrektor miejskiej orkiestry, urządził na cześć Liszta serenadę, a młodzi fanatycy wiwatowali na jego cześć na legnickim rynku do późnych godzin nocnych. Ostatni występ Liszta w Legnicy miał miejsce 4 marca 1843 r. Odbył się on w jednym z hoteli i miał prywatny charakter.
Legnickie występy Liszta były częścią jego wielkich bardzo udanych podróży koncertowych odbytych w latach 1838-1848, zwanych „Lisztomania”.

Źródła:
W. Węgrzyn-Klisowska, Życie muzyczne Legnicy. Monografia, Warszawa 2003
W. Węgrzyn-Klisowska, R. Klisowski, Franciszek Liszt na Śląsku [w:] Zeszyty Lisztowskie III, Wrocław 2011.

Koncert Dr  Fr. Liszta
Liegnitzer Stadtbaltt, 7 lutego 1843 r.

W poniedziałek 6 - tego lutego wieczorem miała miejsce muzyczna uroczystość w tutejszym lokalu teatralnym. Choć ceny wstępu były bardzo wysokie, cały dom wypełniony był po brzegi. Niezwykle zaskakujące wrażenie robił na wchodzącym, poza miejscami audytorium, również widok sceny zajętej już przez znakomity krąg słuchaczy. Na przebudowanej przestrzeni przeznaczonej dla orkiestry stały dwa otwarte fortepiany i w napięciu  wyczekiwano na chwilę, w której wydobędą się z nich dźwięki. Wreszcie rozległ się dzwonek oznajmiający zbliżający się występ; po poruszeniu słuchaczy nie dłuższym niż mgnienie oka, nastąpiła głęboka cisza; tuż po niej zza pierwszych kulis wyłonił się wysoki i szczupły młodzieniec z długimi gęstymi włosami okalającymi mu twarz. Młody człowiek przyjaźnie ukłonił się publiczności witającej go ogromnym aplauzem, po czym zdjął rękawiczki i zasiadł do jednego z instrumentów. Artysta rozpoczął „Uwerturą z Wilhelma Tella”, której wykonanie niech oceniają fachowi znawcy muzyki, jeśli potrafią. Rozpoznać mistrza można było po sposobie, w jaki ten nowy Orfeusz, który to nie gra lecz śpiewa na fortepianie, zakończył utwór, co znalazło potwierdzenie w powszechnym aplauzie słuchaczy. Po kilku przerwach, podczas których Liszt rozmawiał z wieloma z przybyłych widzów, a przez to poniekąd zachęcał do ogólnej konwersacji, nastąpiły utwory koncertowe, którym towarzyszyły, o ile to było w ogóle możliwe, jeszcze większe burze oklasków. Wyjątkowe owacje rozbrzmiały po nad wyraz pięknie zagranej fantazji z „Don Juana”, niezwykle atrakcyjnej melodyjnie, która niewątpliwie każdemu słuchaczowi na długo pozostanie w pamięci. Koncert zakończył „chromatyczny galop”, prawdziwe serce muzycznego mistrza, zdolnego zagrać absolutnie wszystko. Przybyła na koncert publiczność bardzo pragnęła usłyszeć jeszcze sławny i znakomity utwór „Erlkönig”, tym bardziej, że znany ze swojej grzeczności Liszt, dał się do tego już w innych miejscach nakłonić. Tym razem jednak był zbyt wyczerpany, by spełnić jeszcze to życzenie, i po kilku minutach nadaremnej nadziei i wyczekiwania, publiczność opuściła salę.
O wirtuozerii Liszta zostało już tak wiele napisane, iż staje się wręcz niemożliwe stworzyć sobie właściwe wyobrażenie tego herosa sztuki z chaosu, często sobie wzajem sprzecznych opinii i ocen. Aby to uczynić, trzeba go samemu zobaczyć i usłyszeć. Wydaje się, że w sposób najbardziej trafny muzyczne umiejętności Liszta i cechy szczególne, które artysta wnosi, przedstawia opis umieszczony we Frankfurter Journal z 27 stycznia tegoż roku, z którego wyśmienite fragmenty tu przytaczamy zamykając niniejsze sprawozdanie.
Na tyle, na ile przez wirtuozerię rozumie się najwyższy stopień technicznych umiejętności w grze na instrumencie muzycznym, przy doskonałym zrozumieniu duszy tegoż instrumentu, następujące cechy gry pojawiają się w grze Franza Liszta: 1) pewne w swojej nieomylności, godne podziwu równe i elastyczne uderzenie; 2) absolutnie równomierne wykształcenie zwinności obu rąk oraz każdego z poszczególnych palców, co skutkuje doskonałym opanowaniem każdego, nawet w najwyższym stopniu  trudnego palcowania, 3) niesłabnąca siła woli wspomagana pamięcią w odniesieniu do jednoczesnego stosowania poszczególnych palców, jednak każdego w zupełnie inny sposób.
Kiedy przyjmiemy za współczesnymi nam czasami, w których dąży się w grze na fortepianie głównie do umiejętności jednoczesnego uderzenia dziesięciu dźwięków, traktując instrument jak orkiestrę, to pod tym względem Liszt osiągnął najwyższy poziom. W jego przypadku  każdy indywidualny palec reprezentuje inny instrument. Często w swoich obrazach dźwiękowych wygrywa on z godną podziwu umiejętnością i konsekwencją jednocześnie melodię w głosie górnym, kilka w głosie środkowym i, jakby tego było mało, są one różne, w akompaniamencie osobliwych, nigdy niesłyszanych figur, i do tego jeszcze skomplikowany bas. Niekiedy w swoich fantazjach wykonuje także z zadziwiającą pewnością jednocześnie dwie lub trzy różne linie melodyczne z basem i akompaniującymi dźwiękami; artysta jest nawet w stanie zagrać melodie najróżniejszego charakteru i taktu wyraźnie i słyszalnie w sposób, w którym jedna przechodzi w drugą, tak że jedna staje się pełną artyzmu towarzyszką drugiej, a obie stapiają się w jedną całość!
Wyłącznie jemu osobliwa, a także stanowiąc całkowicie nową formę, jest sztuka grania akordów bardzo szybko jeden po drugim dwiema rękami, przy których uderzenie połączone jest ze ześlizgnięciem się rąk z klawiatury, jednak ruch ten pojawia się niekiedy tylko przy pojedynczym akordzie; tylko jemu charakterystyczne jest ostre uderzenie z błyskawicznym odjęciem dłoni z klawiatury, uniesienie ich ku górze, i nagłe, chciałoby się powiedzieć niedbałe, opadnięcie dłoni na klawiaturę, podczas gdy jego rozmarzone oczy rozglądają się wokoło. Jednocześnie jakkolwiek demoniczna jest ta siła, to niemniej jednak tylko te klawisze pod palce przyciąga, które on sobie sam upatrzył. Osobliwym jest mu również to niekiedy wręcz grzebanie dłońmi w dźwiękach, pozornie zupełnie nieregularne, a jednak tworzące jak najbardziej genialną kombinację, przy czym palce jednej ręki wygrywają pasaże z ogromną prędkością, miast osiąść na klawiszach, których właśnie dotknęły palce drugiej ręki, w ucieczce ledwie ich dotykając – to wszystko trzeba samemu zobaczyć, by pojąć Liszta. Nie brakuje tych, którzy właśnie w tych cechach gry mistrza upatrują cień szarlatanerii. Jedynie że się mylą, osobliwości owe należą do istoty jego gry, od której te cudowne efekty są zależne.
Jednym słowem, jego gra, która jest w stanie znakomicie sprostać piętrzącym się wymaganiom wirtuozerii, z zasadami piękna harmonizuje jak najbardziej szlachetnie.
Artysta wiedział, jak przyswoić sobie wszystkie formy wirtuozerii fortepianowej różnych etapów Bacha, Clementiego, Kramera, Beethowena, Hummla, Moschelesa i Thalberga zwycięsko prześcigając swoich poprzedników.
Było już kilku tak znakomitych pianistów: również w naszych czasach jest kilku znamienitych wirtuozów fortepianu; jednak sam stopień doskonałości, który był i nadal jest ich własnością, każdy może osiągnąć wytrwałą pracą; w przeciwieństwie do tego Liszt jest nieosiągalny, dokładnie tak jak Paganini, który, chociaż miał wielu naśladowców, jednak w swojej sztuce zawsze pozostanie zupełnie wyjątkowy.

Tłumaczenie: Iwona Wilcox.

« poprzedni następny »
 
   
   
   

 

   
  decor handcrafted by egocentryk.org  
   


    Serwis:     « strona główna    geneza     regulamin     pliki cookie (nowe zasady)     mapa serwisu     kontakt         |      Fundacja:     « strona główna    o Fundacji         |     flag DE

© Fundacja Historyczna Liegnitz.pl, 2011-2014. Wszelkie prawa autorskie zarówno do serwisu, jak i prezentowanych materiałów są zastrzeżone.